
Naczynia emaliowane we wspomnieniach
Naczynia emaliowane to bez wątpienia kawał historii. Różnie zapisanej w pamięci wielu pokoleń. W Emaliove.pl pielęgnujemy te dobre, złe odczarowujemy :) Apropos wspomnień…
W ostatnim czasie w naszym teamie zrobiło się mocno sentymentalnie. No dobra, jest tak za każdym razem, gdy z pudeł wyciągamy nowości, czyli „stare” modele w nowych odsłonach. To one zawsze przywołują miłe chwile z okresu dzieciństwa, które na szczęście jeszcze pamiętamy :)
Zobaczcie sami, do czego chętnie wracamy...
Justyna
czyli sprawczyni emaliovego zamieszania :)
Dla mnie naczynia emaliowane są fantastycznym wspomnieniem dzieciństwa z pobliskiej wsi, gdzie babcia po wydojeniu krowy w kubku emaliowanym podawała jeszcze ciepłe mleko. To tam na talerzu emaliowanym jadłam pieczone na piecu ziemniaki. To zawsze słoneczne (niezależnie od pogody) wakacje, w których do emaliowanej bańki zbierałam jagody. Okres szkolny, przywołuje smak kompotu ze stołówki, lanego oczywiście z emaliowanego dzbana. Na emaliowanych garnkach stawiałam też pierwsze kroki w kuchni czerpiąc z doświadczenia mamy i babci.
Z czasu dzieciństwa pamiętam też cudowny dźwięk czajnikowego gwizdka przywołujący na pyszną herbatę i kruche ciastka.
I w końcu, naczynia emaliowane dla mnie to pierwsze poważne doświadczenie zawodowe oraz miłość i pasja do dziś!
Kasia
czasem coś dla Was napisze
Zawsze z rozrzewnieniem wspominam wakacje u babci na wsi. Smak mleka, domowego chleba z masłem ręcznie przez nią ubijanym. Mleko pite oczywiście z emaliowanego kubka. Pamiętam głębokie talerze – misy, w których babcia podawała nam mleko z „drobionymi” kluskami. Do dziś nie potrafię opanować techniki ich robienia. Podobnie jak Justyna chodziłam z babcią na jagody i zbierałam je obowiązkowo do bańki. U mnie w szkole natomiast na długiej przerwie w emaliowanym dzbanie podawana była ciepła herbata :) I choć naczynia emaliowane niektórym kojarzą się z biedniejszymi czasami, dla mnie i z pewnością dla wielu z nas jednocześnie są synonimem ciepła, miłości i rodzinnej, sielskiej atmosfery. Może to przychodzi z wiekiem, ale coraz częściej myślami wracam do okresu dzieciństwa z ogromną tęsknotą. Poranna owsianka w emaliowanej miseczce, czy gorące kakao w pękatym kubku (oczywiście białym z granatową brzegówką) w innych naczyniach nie mają takiego smaku.
Wojtek
emaliovy foto-master
Wśród koleżanek mogę poszczycić się wspomnieniami, które sięgają najdalej :) Odkąd pamiętam naczynia emaliowane były obecne w moim domu. Garnki, kubeczki, miseczki, chochelki, rondelki, wiadra, dzbany, cedzidła, czajniki...właściwie jak tak pomyślę, to prawie wszystko było emaliowane. Babcia i mama zawsze mówiły, że najlepiej im się gotuje w garnkach z emalii. Do dzisiaj mam w uszach dźwięk gwizdka, podczas gotowania wody w czajniku emaliowanym oraz widok, zapach i smak rosołu delikatnie bulgoczącego na małym ogniu kuchenki w wielkim kremowym garnku pokrytym błyszczącą emalią. Nawet mydelniczki i popielniczki mieliśmy emaliowane… Kolorowe wazony nakrapiane grubymi kroplami emalii. Gęsiarki i brytfanny do zapiekania. Ruszta na kuchenkach gazowych, ba! Nawet wanny i zlewy były emaliowane. To w latach 80tych i 90tych ubiegłego wieku było w Olkuszu zupełną normą. Oczywiście wszystkie te naczynia pochodziły z Olkuskiej Fabryki Naczyń Emaliowanych, która była największym i najbardziej znanym producentem tego typu naczyń w Polsce. Swego czasu zatrudniała ona ponad 1500 osób, i właściwie nie znam nikogo, kto nie miałby związku z tą fabryką – albo sam w niej pracował, albo ma w rodzinie kogoś, kto był jej pracownikiem.
Sam również przez 5 lat byłem częścią załogi.
Nie sposób wymienić wszystkich naszych wspomnień, one wracają w różnych sytuacjach. Pewnie jeszcze nie jeden raz podzielimy się nimi z Wami. Natomiast już teraz zapraszamy do śledzenia nas na Facebboku i Instagramie.
Szykujemy dla Was sporo nowości i staroci w nowych aranżacjach.